Obserwatorzy

niedziela, 30 marca 2014

Kilka nowości...

Dzień dobry bardzo! Dzisiaj jest piękna pogoda i mam nadzieje, że miło spędzicie tę niedzielę. Jakiś czas temu na stronie internetowej H&M wypatrzyłam zamszowe mokasyny. Narzeczony miał misję i na nie polował. Kiedy już właściwie straciłam nadzieje, to przypadkiem trafiliśmy na te buty. No i mam! :) Kosztują 79,99 zł, ale ze zniżką zapłaciłam za nie około 20 zł mniej.


 Gotowa na wiosnę!


Od pewnego czasu robię regularne zakupy na AliExpress.com. To takie nasze Allegro, tylko, że chińskie. ;-) Jestem bardzo zadowolona i jeszcze się nie zawiodłam. Raz miałam problem z błędnie przysłanym modelem, ale szybko zwrócono mi pieniądze. Także obsługa na plus. Ceny są bajecznie niskie, a to lubię najbardziej. Minusem jest jedynie czas oczekiwania. Zazwyczaj większość przesyłek dociera do mnie po miesiącu. Najdłużej czekałam aż dwa miesiące! Trzeba mieć cierpliwość...


Ostatnio skusiłam się na dużą apaszkę w panterkę. Bardzo mi się spodobało to oryginalne połączenie szarości i lekko neonowej żółci. Wykonana jest z wiskozy, ale materiał jest bardzo przyjemny. Kosztowała około 5 dolarów, czyli ok. 15 złotych.


Kolejny zakup to sporej wielkości szal w pięknym beżowo-szampańskim kolorze. Skład materiału jest świetny, bo w większości to kaszmir z dodatkiem wełny. W dotyku jest bajeczny! Niektóre z Was być może dopatrzą się na nim monogramu marki Louis Vuitton, chociaż mam nadzieje, że nie jest to aż tak widoczne. AliExpress niestety słynie ze sprzedawania podróbek. Bywa, że na aukcji są zwykłe zdjęcia bez logo, a kiedy przychodzi zamówienie okazuje się, że gdzieś dorobiono znaczek znanej marki. W każdym razie szal jest przepiękny i bardzo dobrej jakości. Kosztował około 12 dolarów, a więc 36 złotych. Z ciekawostek dodam, że przyszedł zapakowany w folię z monogramami, miał perfekcyjnie podrobione metki i uwaga - dołączono nawet sfałszowany dowód zakupu z realnego butiku LV. Zatem podróba - poziom master. Oczywiście nie pochwalam tego, ale jednocześnie nie jest to dla mnie aż tak bardzo istotne. Zależało mi po prostu na ślicznym szalu i taki też świadomie kupiłam.


 W H&M kupiłam jeszcze taki krótki łańcuszek w złotym kolorze (9,99 zł).


W zeszłym roku na AliExpress zamówiłam krótki łańcuszek z misiem z cyrkonii ($10/30 zł).


 Naszyjnik także pochodzi z AliExpress ($2/6 zł).


Miłego dnia :-)




piątek, 28 marca 2014

Fuchsia Pink


Od dłuższego czasu chodziła za mną chęć na różowy kolor na paznokciach! To pewnie ze względu na wiosnę. Kiedyś miałam świetny lakier od Rimmel i teraz szukałam czegoś w tym samym stylu. Chyba mi się udało! Przypadkiem będąc w Pepco trafiłam na przeceniony lakier od Calvin Klein (9,99 zł). Wiem, że kosmetyki w tym sklepie nie cieszą się dobrą sławą, bo zazwyczaj są to rozwarstwione starocie. Mój lakier ma dobrą konsystencję. Sprawdziłam też datę produkcji i wszystko jest ok.


 Calvin Klein, Splendid Color Unstoppable Color Nail Enamel
 Posiadam kolor o numerze 71326-C i nazwie Fuchsia Pink.


Lakier wyposażony jest w klasyczny pędzelek, który jest wygodny. Produkt łatwo się rozprowadza i nie tworzy smug. Do pełnego krycia konieczne są dwie warstwy. Kolor jest intensywny i żywy oraz ładnie błyszczy. Trwałość zadziwiająco dobra, bo aż pięć dni bez odprysków. Po tym czasie zaczynają się ścierać końcówki. Jestem pozytywnie zaskoczona dobrą jakością. :-)


Kolor w zależności od światła jest za każdym razem inny. Generalnie to róż z nutami fuksji.


 Jak Wam się podoba?


środa, 26 marca 2014

Zapach domu wiosną...

Lubię otaczać się ładnymi przedmiotami i przyjemnymi zapachami. Czasami dla lepszego samopoczucia wystarczy dobre wietrzenie mieszkania i woń świeżego powietrza. Uwielbiam też zapach prania suszonego na dworze... Żeby jakoś sobie umilić życia często kupuję dyfuzory zapachowe z patyczkami. Kiedyś uważałam, że są nieskuteczne, ale Air Wick przebija wszystko. Te patyczki naprawdę pachną! Mój ulubiony zapach to Soczysta Jeżyna i Wanilia. W pierwszym tygodniu pachną tak intensywnie, że najlepiej sprawdzają się na większej powierzchni. W małej łazience zapach jest bardzo intensywny przez okres około trzech tygodni! Uważam, że to bardzo długi czas. Białe Kwiaty to zapach zdecydowanie delikatniejszy, mimo to wyczuwalny. U mnie stoi na korytarzu, a każdy gość na wejściu pyta co tak pachnie... Wiem, że ten produkt zbiera skrajnie różnie opinie. Ja jestem bardzo zadowolona. Ważne, żeby co jakiś czas odwracać patyczki, wtedy trwałość zapachu zostaje przedłużona. Dyfuzory zapachowe Air Wick kupuję najczęściej w Biedronce (najtaniej!), ale ostatnio pojawiły się także w dobrej ofercie w PoloMarket (11,99 zł). Znacie Pachnące Patyczki od Air Wick? Lubicie tego typu produkty? Kupujecie? :-)


Nie podoba mi się jedynie pewna innowacja, a mianowicie membrana, którą trzeba przebić patyczkami. Zapewne ma to na celu przedłużenie trwałości zapachu i chroni przed szybkim wyparowaniem płynu. Kiedyś tego nie było i patyczki po prostu wkładało się do wazonika. Przebicie membrany nie jest takie proste, bo patyczki się wyginają, łamią i trzeba trochę siły w dłoniach, żeby zgrabnie je wbić bez uszkodzenia... Łatwo przy tej czynności złamać paznokcie albo ja jestem jakaś gapa. ;-)


Wcześniej miałam dyfuzor Pachnąca Szafa o zapachu limonki z owocem granatu, ale nie byłam zadowolona. Poza ładną, szklaną buteleczką nie dostrzegam żadnych pozytywów. Zapach był mało intensywny i w dość szybkim tempie wyparował...


Chcąc zaoszczędzić, w Rossmannie skusiłam się na dyfuzor Domol. Trochę dałam się zrobić w jajo, bo nie przeczytałam, że wybrałam opakowanie uzupełniające. Na szczęście miałam swój szklany pojemnik. Niestety, kompletnie nie polecam tego produktu. Zapach magnolii był tak delikatny, że praktycznie niewyczuwalny. Płyn w szybkim tempie się ulotnił. Jestem na nie!


Za to z całego serca mogę Wam polecić żelowe odświeżacze powierza od Air Wick. Idealnie sprawdziły się w przypadku nowej szafy i dzięki nim charakterystyczny zapach nowości był bardziej znośny. Co do trwałości przez okres czterech tygodni to mam wątpliwości, ale na pewno krążki ładnie neutralizują brzydki zapach zapewniając świeżość. Produkt nie jest chyba zbyt łatwo dostępny (wycofany z drogerii Rossmann). Ja go kupuję najczęściej za około 7 zł (za dwa krążki) w niezawodnej Biedronce.


Ostatnio w PoloMarket dostępne były zapachy do szafy w formie wieszaka (2,99 zł za sztukę). Wyglądają uroczo! 
Ale nie jestem w stanie ich jeszcze ocenić... W opakowaniu pachną przyjemnie.


Wśród wosków Yankee Candle moim ostatnim największym ulubieńcem jest Lake Sunset. Cudowny i ciepły zapach z jesiennej kolekcji, ale wcale nie kojarzy mi się z czasem pluchy, a z latem! Pudrowa woń piżma i kwiatów przypomina mi jakieś perfumy... Zapach jest delikatny, ale wyczuwalny. Tworzy miły i przyjemny nastrój. Jestem zauroczona tym woskiem! Polecam!


Ostatnio w Biedronce udało mi się kupić odświeżacz do tkanin (4,99 zł) o zapachu azjatyckich kwiatów. Fajny gadżet, chociaż zapach nie jest trwały. Wyczuwam go przez około 15 minut. Istotny plus, że nie zostawia plam na firanach, czy obiciach mebli.


W marcu jak w garncu... W dni ciepłe i słoneczne palę podgrzewacze o zapachu zielonej herbaty. Lekki i rześki zapach, który sprawia, że powietrze wydaje się jeszcze bardziej czyste. W dni, kiedy jest zimno i plucha za oknem stawiam na rozgrzewający zapach jabłek i cynamonu. Ciepła i otulająca woń sprawia, że trochę mi tęskno za długimi zimowymi wieczorami pod kocem...


 P.S. Wbrew pozorom wpis nie zawiera lokowania produktu ;-)


sobota, 22 marca 2014

Baby Lips od Maybelline


Linia balsamów do ust Baby Lips od Maybelline była bardzo długo nieobecna na polskim rynku. W drugiej połowie zeszłego roku ten problem się skończył i pomadki stały się powszechnie dostępne. W grudniu trafiłam na promocję i w ciemno wybrałam taką z niebieskim kolorem opakowania. To było w sumie jedyne kryterium wyboru. Na Święta podarowałam te pomadki przyjaciółkom (wybaczcie!). Zabawne jest to, że od jednej też dostałam tę pomadkę i tym sposobem mam dwie. ;-)


Czy jestem zadowolona? Nie. Bardziej zawiedziona. Pomadkę mogę zaszeregować w kategorii jednych z gorszych, jakie miałam. To jest po prostu zwykły biały sztyft, który tylko natłuszcza usta. Właśnie - natłuszcza, a nie nawilża nic. Po zastosowaniu balsamu po pół godzinie usta znowu są suche jak wiór. Trzeba je w kółko smarować, a i tak ich kondycja nic, a nic się nie poprawia. Nie nadaje się w ogóle do stosowania na noc, bo rano usta są w przerażającym stanie. Na dodatek pomadka jest niesamowicie wydajna, czym doprowadza mnie do szału. Ogromny bubel. Nie polecam. Maybelline, why? ;-)


Od niedawna posiadam także wersję Pink Punch. Podoba mi się jej odcień i często po nią sięgam. Na ustach zostawia ładną transparentną poświatę różowego koloru. Ale to niestety jedyna zaleta... Nie nawilża oraz w bardzo brzydki sposób podkreśla suche skórki. Stosuję ją wyłącznie na usta w dobrym stanie i z podkładem w postaci innej realnie nawilżającej pomadki.


Baby Lips mają świetne i kolorowe opakowania. Na pewno przyciągają wzrok i szybko pojawia się pragnienie posiadania. Stanowczo nie polecam Wam wersji Hydrate. Kompletna strata pieniędzy. Kolorowe wersje na pewno są ciekawsze, ale poza lekką poświatą nie ma co liczyć na lepsze działanie. Generalnie liczyłam na coś fajnego i się zawiodłam. Znacie te pomadki?


Jeśli macie ochotę je przetestować od pewnego czasu są do kupienia w sklepach PoloMarket.
Co prawda promocja na nie była już jakiś czas temu, ale u mnie nadal są dostępne.


P.S. Czytałyście skład INCI tych pomadek? Jeśli ktoś zwraca na to uwagę to lepiej niech odpuści ;) Groza.


niedziela, 16 marca 2014

ScandalEyes Rockin'Curves - pierwsze i ostatnie wrażenie ;)


Marka Rimmel jest bardzo kreatywna w kwestii tuszy do rzęs i co chwilę mamy premierę nowego! Niby fajnie, bo widać, że coś się dzieje. Ale szczerze mówiąc wolałabym, żeby stworzyli jeden porządny hit i koniec. Niestety, mimo testowania wielu rodzajów tuszy tej marki, jeszcze do żadnego nie wróciłam ponownie. To chyba o czymś świadczy. Kolejna maskara ScandalEyes Rockin'Curves zyskała rockowe oblicze. Opakowanie tuszu jest świetne i niebanalne. Skóra węża i czerwony kolor przyciąga wzrok. Ciekawostką jest także szczoteczka, która według producenta dopasowana jest do kształtu oka. Ja chyba mam jakieś inne oczy, ale mniejsza z tym. ;-) Figlarny kształt szczoteczki nie jest dla mnie ułatwieniem. Ciężko się nią operuje i bardzo łatwo się pobrudzić. Tusz unosi rzęsy, lekko je podkręca oraz minimalnie pogrubia. Nie osypuje się w ciągu dnia. Maskara skleiła moje rzęsy, ale przy pierwszym użyciu jest to do wybaczenia. Nie jestem w stanie ocenić tego produktu, ponieważ zrobiłam tylko trzy podejścia i za każdym razem szczypią mnie oczy. Nie jest to mocne, ale bardzo niekomfortowe odczucie. Widocznie jakiś składnik mi nie pasuje. Wcześniej nie miałam tego typu problemów z tuszami do rzęs od Rimmel. Tym samym to jest moje pierwsze i ostatnie wrażenie na temat tego kosmetyku, bo dalszych testów niestety nie będzie. ;-)


 Czujesz rocka? ;-)


Inne recenzje ''skandali'' :-)



 KLIK



sobota, 15 marca 2014

Tanie i dobre z APTEKI

Dzisiaj zapraszam na krótki post o dwóch maściach, które są do kupienia praktycznie w każdej aptece. 
Obie tanie i równie dobre, a wydaje mi się, że zbyt mało znane i za słabo doceniane.



Farmina, Retimax 1500, Maść ochronna z witaminą A

Ta maść to kosmetyk uniwersalny. Każdy powinien mieć ją w domu! Konsystencja jest oczywiście dość gęsta i tłusta, jednak nie ma problemu z aplikacją. Skóra momentalnie zostaje natłuszczona i ukojona. Rewelacyjnie sprawdza się na przesuszoną skórę twarzy, jako krem pod oczy i na usta. Można ją stosować po zabiegach z kwasami, czy po depilacji. Jest też ratunkiem dla przesuszonych dłoni, stóp, czy też obszarów łokci i kolan. Przy katarze możemy nią często smarować okolice nosa, gdyż nic nie szczypie. Tym samym nadaje się do stosowania na drobne pęknięcia, otarcia, czy małe ranki. Efekt stosowania maści zawsze jest ten sam - gładka, nawilżona i zregenerowana skóra. Można ją potraktować jak opatrunek dla skóry, gdyż faktycznie otula ochronną warstwą. Ze względu na konsystencję stosuję ją wyłącznie na noc. Maść nie wywołuje podrażnień, ani nie zapycha skóry, jednak jest to dość indywidualna kwestia. W moim przypadku sprawdza się rewelacyjnie. Za 30 g maści zapłacimy około 3 zł, zatem cena jest niebywale niska. Retimax ma w składzie bardzo dużą dawkę pochodnej retinolu.

SKŁAD:
Petrolatum, Aqua, Lanolin, Mineral Oil, Paraffin, Beeswax, Magnesium Stearate, Retinyl Palmitate


  
Farmal, Rekord Łuszczy, Maść przeciw odciskom i zgrubieniom skóry

Moja opinia raczej nie zadowoli osoby, która szuka realnej pomocy na odciski. Ja takowych nie posiadam, podobnie jak zgrubionej skóry. Nasuwa się zatem pytanie na co mi taka maść? Bazą w składzie jest żółta wazelina, dodatkiem kwas mlekowy, ale główną substancją czynną w tej maści jest kwas salicylowy. Ten z kolei ma bardzo dobre działanie bakteriobójcze, złuszczające i zmiękczające skórę. Przed stosowaniem należy wymoczyć stopy w ciepłej wodzie. Następnie nakładam maść cienką warstwą na całą skórę stóp. Zabieg powtarzam każdego wieczoru przez około 5-7 dni. Początkowo skóra jest mocno przesuszona, czego ostatecznie efektem ubocznym jest złuszczanie skóry. Koniec końców nasza skóra jest odnowiona, gładka i miękka jak po zastosowaniu ostrego pumeksu. Za 15 g maści zapłacimy około 3 zł, zatem to super cena.

 SKŁAD:
 Acidum Salicylicum, Acidum Lacticum, Vehiculum


Znacie jakieś inne maści z apteki warte uwagi?


środa, 12 marca 2014

Pielęgnacja stóp z Flos-lek


Flos-lek, Krem do stóp intensywnie nawilżający

Miałam wielkie oczekiwania wobec tego produktu i niestety bardzo się rozczarowałam. Krem ma lekką konsystencję i szybko się wchłania, ale zostawia na skórze lekki film. Po użyciu stopy są gładkie i miękkie, jednak jest to efekt krótkotrwały. Nie odnotowałam wzrostu nawilżenia stóp, a wręcz przeciwnie. Po zużyciu całej tubki skóra była jeszcze bardziej przesuszona. Krem na drugim miejscu w składzie ma mocznik, więc teoretycznie to raj dla stóp. Niestety u mnie kompletnie się nie sprawdził. Plus za bardzo delikatny i niedrażniący zapach oraz niesamowicie dobrą wydajność (co dla mnie było 'katorgą' ;-)).


Flos-lek, Sól imbirowa - relaksująca

Uwielbiam sole do kąpieli stóp! Ta jest naturalna i powstała na bazie soli z Kłodawy. Używałam jej głównie w okresie jesiennym i wspaniale się sprawdziła. Spełnia swoją podstawową rolę, czyli daje cudowny relaks zmęczonym stopom. Zmiękcza, nawilża i przygotowuje stopy do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych. Łatwo się rozpuszcza i lekko zabarwia wodę. Zapach jest dość słodki i intensywny, ale niedrażniący. Na pochwałę zasługuje także opakowanie. Prosty, okręcany słoik z dodatkową przykrywką oraz wygodną miarką do odmierzania. Świetny produkt w rozsądnej cenie (od 13 do 15 zł za 500 g).


Flos-lek, Sól cynamonowa - rozgrzewająca

Moje stopy są wiecznie zziębnięte. Ta sól jest zdecydowanym faworytem! Już sam zapach cynamonu działa na mnie rozgrzewająco oraz uspokajająco. Woń nie jest przytłaczająca, a bardzo przyjemna. Sprawdziła się szczególnie w okresie zimowym. Działanie identyczne jak przy soli imbirowej. Miękka i gładka skóra oraz zrelaksowane stopy. Gorąco polecam! :-)


Flos-lek apeluję o stworzenie soli o lżejszym zapachu na okres wiosenno-letni! Może jakieś cytrusy? :-)

Na moim blogu możecie poczytać o wielu innych produktach do stóp. To chyba mój fetysz ;)

Cien - KLIK

Fuss Wohl - KLIK

Acerin - KLIK i KLIK

Paloma - KLIK

Avon - KLIK

BeBeauty - KLIK i KLIK

Yves Rocher - KLIK

Organique - KLIK

Aktualnie używam kolejnego zestawu z serii Planet Spa Avon.


Znacie jakieś kosmetyki do stóp godne uwagi? :-)


poniedziałek, 3 marca 2014

Bath & Body Works - warto?


Mój pierwszy kontakt z marką Bath & Body Works miał miejsce w listopadzie 2012 roku. W warszawskich Złotych Tarasach poczułam się jak w raju. Sklep jest dość duży i przestronny oraz pięknie urządzony. Ogrom produktów i możliwości wyboru lekko przerażają i nawet trochę przytłaczają. Z każdej strony inny zapach, coraz piękniejsze opakowania... Generalnie może się zakręcić w głowie i tak było przy mojej pierwszej wizycie. Z tego natłoku nie potrafiłam wybrać nic konkretnego. Ale ostatecznie, żeby nie stracić jedynej możliwości zakupu wybrałam dwa balsamy do ciała oraz żel antybakteryjny do rąk. Nie były to najszczęśliwsze wybory. Balsamy dość drogie (wtedy około 35 zł za butelkę) i poza fajnymi zapachami nie zachwyciły niczym szczególnym. Oczekiwałam chociaż trochę lepszych właściwości pielęgnacyjnych, ale nic z tego. Nie mam suchej skóry, ale te lotiony były dla mnie zbyt lekkie. Na dodatek zapachy były intensywne wyłącznie w momencie aplikacji. Potem ekspresowo się ulatniał i nie utrzymywał na mojej skórze. Przyznam, że czułam się mocno rozczarowana i trochę oszukana...


Żel antybakteryjny był zdecydowanie lepszym zakupem. Chociaż nie wiem jak to się stało, że wybrałam zapach z mocną nutą wanilii, bo jakoś szczególnie za nią nie przepadam. Niemniej żel spełniał swoje zadanie i dzielnie towarzyszył mi w torebce. Z czasem zapach zaczął mnie drażnić, ale to był mój błąd wynikający ze złego wyboru. Tysiące kolorowych i pachnących buteleczek potrafią skutecznie namieszać w głowie. Na zakupy w tym sklepie zdecydowanie trzeba mieć obraną jakąś taktykę.


Okazja do kolejnych zakupów nadeszła wiosną 2013 roku. Zauważyłam, że większość produktów dość drastycznie podrożała (różnice nawet 10 zł), co mnie lekko ostudziło... Tym razem zrobiłam inaczej. Najpierw wszystko ze spokojem pooglądałam, nawąchałam się, wypróbowałam i... wyszłam ze sklepu. Wróciłam dopiero po kilku godzinach, gdzie już konkretnie wiedziałam, czego chcę. Egzotyczne mgiełki zapachowe były strzałem w dziesiątkę! Towarzyszyły mi przez całe lato i wprawiały od rana w dobry nastrój. Wszystkie rodzaje były bardzo wdzięczne, ponieważ zapach długo utrzymywał się na skórze. Moim zdecydowanym faworytem jest Aruba Coconut i już wiem, że przy następnej wizycie będę szukać mgiełek w tym klimacie...


Skusiłam się także na dwa żele antybakteryjne o owocowych nutach. To był bardzo dobry wybór. Żele pachną niesamowicie intensywnie, a zapach jest zaskakująco trwały. Ich podstawowa rola również jest spełniona - czyste i odświeżone dłonie.


W grudniu nadarzyła się okazja do zamówienia z amerykańskiego sklepu Bath & Body Works. Postanowiłam spróbować słynnych mydeł w piance. Są naprawdę fajne. Intensywny zapach wypełnia całą łazienkę. Nie zauważyłam wysuszania dłoni.


Mgiełka o zapachu orchidei jest idealna na nadchodzącą wiosnę!


 Jagodowa winnica ♥


Podsumowując moją przygodę z Bath & Body Works z całą stanowczością mogę stwierdzić, że pierwsze wrażenie może być mylne. Moim faworytem są mgiełki zapachowe oraz żele antybakteryjne. Na pewno jeśli jeszcze będę miała możliwość to kupię je ponownie. Nie spróbowałam jeszcze słynnych świec zapachowych, ale wszystko w swoim czasie. Trochę szkoda, że jedyne dwa sklepy znajdują się tylko w Warszawie. Ceny również nie należą do najniższych, ale zazwyczaj można skorzystać z ciekawych promocji. Generalnie jest to ciekawa marka, która zachwyca opakowaniami i zapachami, ale da się bez tego żyć!

Lubicie Bath & Body Works?