Obserwatorzy

poniedziałek, 29 września 2014

Jesienne must have - Essie, Wicked


W swojej kolekcji mam tylko trzy lakiery marki Essie. Nie żebym ich nie lubiła, ale są raczej za drogie na moją kieszeń. Odcień Wicked długo był na mojej liście zakupowej. O dziwo, sprawiłam go sobie prawie rok temu, w prezencie gwiazdkowym. Nie wiem jak to się stało, że nie było jeszcze premiery na blogu, bo to mój ukochany kolor na okres jesienno-zimowy. Piękny burgund, który w zależności od światła ma poblask czekoladowy lub wiśniowy. Dla mnie idealny!


Lakier wyposażony jest w płaski i szeroki pędzelek, dzięki któremu jestem w stanie rozprowadzić go za jednym pociągnięciem. Tak wyprofilowany aplikator to ogromna zaleta i ułatwienie. Do pełnego krycia konieczne są dwie cienkie warstwy. Na podkładzie z odżywki Eveline [recenzja] plus Seche Vite [recenzja] na wierzch, trzyma się minimum 5-6 dni. Lakier jest trwały, nie odpryskuje, ani nie ściera się. Po prawie roku użytkowania nie zgęstniał. Uwielbiam ten lakier Essie!


 I jeszcze raz, w cieniu...


...i w słoneczku! :-)


 Jak Wam się podoba ten odcień?
Miłego poniedziałku!


środa, 24 września 2014

Domowe SPA z Pat & Rub


Wczoraj przywitaliśmy jesień! Nawet mnie to cieszy, bo uwielbiam długie wieczory z herbatką, książką i pod kocykiem. W tle palący się kominek i świeczki. Jeszcze tylko mruczącego kota mi brakuje do kompletu. ;) W chłodne wieczory częściej, niż latem urządzam sobie tak zwane wieczory SPA. Zaszywam się wtedy w łazience na minimum dwie godzinki. Trochę wina, coś słodkiego, świece i klimat stworzony. Ale głównym celem takiego wieczoru jest zadbanie o siebie i maksymalne dopieszczenie zmysłów. Żeby to się udało potrzebne są kosmetyki. Z marką Pat & Rub mam kontakt od około półtorej roku. Wielu kosmetyków jeszcze nie poznałam, ale te ''kąpielowe'' są mi bliskie. A Wy macie swoich ulubieńców do domowego SPA? :-)


Jakiś czas temu otrzymałam miły prezent od Pat & Rub. Dziękuję!
Tajemniczy worek krył w sobie stosunkową nowość, czyli sól do kąpieli oraz olejek do ciała.



Pat & Rub, Sól do kąpieli z Morza Martwego
WANILIA, POMARAŃCZA, BERGAMOTA

Swój wieczór SPA zawsze zaczynam od ciepłej kąpieli. Lubię dużą pianę w wannie, ale od czasu do czasu wybieram sól. Ta konkretna zawiera minerały z Morza Martwego (potas, magnez, wapń), co ma korzystne działanie na kondycję skóry oraz wpływ na wzmacnianie systemu odpornościowego. Chce się wierzyć, że tak rzeczywiście jest! ;) Kryształki soli są raczej standardowe i dość szybko się rozpuszczają. Najważniejszy jest jednak zapach! Według producenta to mieszanka olejku pomarańczowego i bergamotowego, a wszystko jest okraszone słodkim zapachem wanilii. Ja faktycznie wyczuwam cytrusowe nuty skąpane w wanilii. Bardzo przyjemna woń. Taka kąpiel fantastycznie pozwala się odprężyć i zrelaksować. Nic lepiej nie oczyszcza ze wszystkich stresów po ciężkim dniu. Po takiej kąpieli nie tylko ciało jest czyste, ale także głowa uwalnia się od myśli... Sól do kąpieli z Morza Martwego dostępna jest w dużym opakowaniu o pojemności 1300 g w cenie 65 złotych. KLIK



Pat & Rub, Hipoalergiczny scrub cukrowy

Kolejnym krokiem w domowym SPA jest złuszczanie całego ciała. Peelingi z Pat & Rub uwielbiam i kupuję regularnie [recenzja]. Ten z serii hipoalergicznej bardzo mi odpowiada. Pachnie delikatnie, ale jednocześnie niesamowicie świeżo. Świetnie złuszcza naskórek i wygładza całe ciało. Z tego co czytam w sieci, wiele osób krytykuje słabe właściwości peelingujące i fakt, że przy masażu nie trzyma się skóry. Spróbujcie zastosować go na osuszoną skórę po kąpieli. Rozgrzane ciało świetnie współpracuje z tym scrubem, a kryształki cukru nie rozpuszczają się zbyt szybko i można wykonać mocny peeling. Po zabiegu skóra zostaje natłuszczona i nawilżona. Scrub dostępny jest w opakowaniu 500 ml w cenie 79 zł. KLIK



Pat & Rub, Hipoalergiczny olejek do ciała

Teoretycznie po użyciu scrubu nie jest potrzebne już dodatkowe nawilżenie, ale dla maksymalnego dopieszczenia używam olejku do ciała [recenzja]. Przyjemnie natłuszcza, nawilża i odżywia skórę. Najbardziej lubię stosować na lekko wilgotne ciało. Szybko się wchłania i nie zostawia tłustego filmu. Olejek dostępny jest w opakowaniu o pojemności 125 ml w cenie 65 zł. KLIK


U W A G A !


Jeśli macie ochotę na zakupy, mam dla Was kod rabatowy na wszystkie kosmetyki i zestawy! :)

- 15 %

KOD RABATOWY: EkoBlog

Przypominam, że rabaty się sumują! Niedługo Dzień Chłopaka, więc z tej okazji ceny kosmetyków dla mężczyzn są już obniżone aż o 20 %. Dodając kolejne -15 % i wychodzi całkiem niezła zniżka! ;) Oferta ważna do 5 października 2014 roku.


poniedziałek, 22 września 2014

Bielenda Professional, Peptydowe serum na okolice oczu


Bielenda Professional, Peptydowe ujędrniające serum na okolice oczu

Przeznaczenie:
każdy rodzaj skóry wokół oczu (szczególnie sucha i wrażliwa),
cienie i obrzęki pod oczami, zmarszczki mimiczne, utrata jędrności

Składniki aktywne: 
PhytoCellTec™ Alp Rose, Peptydy biomimetyczne, Kwas hialuronowy, Kwas laktobionowy, Argireline™

Działanie:
• zawiera substancje wspomagającą redukcję skurczów mięśni mimicznych
• stymuluje nową produkcję kolagenu i elastyny
• regeneruje, wygładza, ujędrnia
• chroni i zwiększa witalność komórek macierzystych skóry
• redukuje głębokość zmarszczek


Pod koniec kwietnia brałam udział w poznańskich targach kosmetycznych. Na stoisku marki Bielenda zakupiłam peptydowe ujędrniające serum na okolice oczu (29 zł/30 ml). Mam 28 lat i już od pewnego czasu obserwuję delikatną sieć linii pod oczami. To raczej zmiany mimiczne, jednak wystarczy, że skóra nie jest dostatecznie nawilżona i wygląda to zdecydowanie gorzej. Bielenda Professional ma w swojej ofercie całą serię kosmetyków do pielęgnacji okolic oczu - KLIK. Jest tam nawet peeling, czy maska peel-off, co wydaje mi się dość innowacyjne i raczej rzadko spotykane. Mam dużą ochotę na zakupy...


Zacznę od tego co zaskakuje najbardziej, czyli niesamowita wydajność. Używam tego serum już piąty miesiąc, z tym, że stosuję je wyłącznie na noc. Konsystencja serum jest gęsta i skoncentrowana, ale podczas aplikacji zmienia się w lekki żel. Niewielka ilość o objętości zielonego groszku wystarczy do pokrycia całej okolicy oczu. Aplikator w postaci pipety jest higieniczny i sprawdza się bardzo dobrze. Buteleczka jest plastikowa i lekka, ale solidnie wykonana. Działanie serum jest niesamowite. Idealnie nawilża i uelastycznia skórę. Daje wyraźną ulgę suchej skórze. Przy regularnym stosowaniu zmarszczki mimiczne są praktycznie niewidoczne. Nie widzę natomiast żadnego efektu jeśli chodzi o cienie i obrzęki pod oczami, ale to by było za dużo szczęścia na raz. Serum na pewno ujędrnia i działa przeciwzmarszczkowo. Regeneruje skórę pod oczami i na powiekach. Nie jest potrzebny już żaden krem. Produkt jest bardzo delikatny. Nie uczula, ani nie podrażnia. Gorąco polecam!


Z racji tego, że jest to produkt profesjonalny można go wprowadzać za pomocą mezoterapii bezigłowej lub sonoforezy albo wykonując drenaż lub masaż uciskowy. Ja po prostu delikatnie wklepuję serum opuszkami palców. Mimo wszystko działa, zatem warto stosować w domowych warunkach. Ten kosmetyk to bardzo pozytywne zaskoczenie. Nie spodziewałam się tak widocznego działania. Mam ochotę na więcej produktów od Bielendy... Może polecicie mi coś fajnego i wartego uwagi? :-)


piątek, 19 września 2014

NEW IN

Na dworze nadal ciepło, ale ja już postanowiłam zaopatrzyć się w jesienne botki. Wypatrzyłam je na stronie internetowej sklepu Elilu.pl - KLIK. Lubię robić u nich zakupy, bo ceny są niskie, a przesyłki szybko dochodzą. Niestety, nie tylko ja. Obowiązuje zasada kto pierwszy, ten lepszy i tym samym rozmiary butów znikają w szybkim tempie. Kiedy już podjęłam decyzję o zakupie, to oczywiście było za późno... Szukałam tego konkretnego modelu na Allegro i w innych sklepach internetowych, ale nie było. Przy okazji będąc u fryzjera w Poznaniu, szłam ulicą Półwiejską. Jest tam kilka sklepików z tanimi butami. Weszłam do jednego, żeby się porozglądać i co? Znalazłam te buty! Ostatnia para w moim rozmiarze! Łut szczęścia ;)


Jakość butów odpowiada cenie (tylko 59,99 zł). Nie oczekuję cudów od tworzywa skóropodobnego, ale ja rzadko kiedy niszczę buty i zazwyczaj służą mi przez kilka sezonów. Odpowiada mi ich kształt, niski obcas i zamek w kolorze złota. Jeszcze ich nie nosiłam, ale wydają się być wygodne. Niesamowicie się cieszę, że udało mi się je kupić. Są całkowicie w moim stylu! :)



W moim ulubionym H&M skusiłam się na balerinki. Co sezon występują one w różnych kolorach. Teraz pojawił się granat, a takich jeszcze nie miałam. Są z materiału imitującego zamsz. Bardzo wygodne. Takie proste, klasyczne po prostu. Idealne. ;)


Kosztują 39,99 zł, ale ja płaciłam 29,99 zł [zniżka 25 % - KLIK].

Z wakacji w Bułgarii przywiozłam sobie takie oto szmaciane balerinki. Nie bardzo mi się podoba ta naszywka z napisem Espadrille, ale ostatecznie przymykam na to oko. ;) Tym marynarskim stylem będą mi przypominać lato i gorącą Bułgarię...


Zapłaciłam za nie około 30 zł (przecenione z 60 zł). Nawet na wakacjach szukałam okazji. ;)


Co prawda, było to już jakiś czas temu, ale zobaczcie jakie fajne skarpetki kupiłam w H&M! :-)


Piątek, piąteczek, piątunio... Weekend tuż, tuż!


środa, 17 września 2014

Ziaja, Oczyszczanie - Liście Manuka - czy warto?

Lubię poznawać i testować różne nowinki, ale w kwestii kosmetyków do twarzy staram się być ostrożna. Pod koniec czerwca usłyszałam o nowej serii kosmetyków marki Ziaja. Od razu postanowiłam kupić i wypróbować. Gównie ze względu na spore zaufanie do marki. Kosmetyki z linii Oczyszczanie - Liście Manuka skierowane są dla posiadaczek skóry normalnej, mieszanej i tłustej. Ja mam ten ostatni rodzaj i naprawdę trudno mi dogodzić w kwestii porządnego oczyszczania skóry. Początkowo zdecydowałam się na trzy produkty, a po miesiącu dokupiłam jeszcze czwarty. Czy było warto zaryzykować? :-)



Ziaja, Oczyszczanie - Liście Manuka, Żel z peelingiem oczyszczający pory na dzień/na noc

Sama nie wiem z jakiego powodu wybrałam ten produkt. Nie lubię żeli do twarzy z peelingiem. Zazwyczaj podrażniają i mają słabe właściwości myjące. Podoba mi się higieniczne opakowanie z pompką. Do samego denka wszystko działa jak należy. Drobinki peelingujące są naprawdę drobne i moim mniemaniu delikatne. Żel nie pieni się wcale i potrzeba dość dużo produktu, żeby rozprowadzić go na całej twarzy. Oczyszczanie jest według mnie na średnim poziomie. W moim przypadku żel spełnia swoją funkcję wyłącznie przy porannym oczyszczaniu twarzy. Wieczorem potrzebuję zdecydowanie czegoś mocniejszego. Jeśli ktoś liczy na to, że ten produkt usunie makijaż, całodzienny brud i kurz z twarzy, to się mocno rozczaruje. Plus, że żel nie powoduje żadnych podrażnień i pozostawia twarz odświeżoną. Następnym razem kupię tę drugą wersję żelu...



Ziaja, Oczyszczanie - Liście Manuka, Tonik zwężający pory na dzień/na noc

Początkowo opakowanie z atomizerem wydawało mi się świetnym i innowacyjnym rozwiązaniem. Z czasem jednak uznaję, że zdecydowanie preferuję tradycyjną formę aplikacji toniku. Przy używaniu sprayu musiałam poświęcić sporo czasu na psikanie, uważać na to, żeby tonik nie dostał się do oczu... Generalnie więcej problemu, niż przyjemności. Samo działanie jest według mnie dobre. Cera jest odświeżona i stonizowana. Tonik delikatnie zwęża i oczyszcza pory. Wydajność oceniam pozytywnie.



 Ziaja, Oczyszczanie - Liście Manuka, Pasta do głębokiego oczyszczania twarzy przeciw zaskórniakom

Ta pasta to zdecydowanie produkt idealny dla skóry tłustej. Konsystencja jest gęsta i kremowa, typowa dla pasty. W środku zatopione są drobinki peelingujące. Stosuję głównie w formie maseczki na około 10-15 minut. Następnie wykonuję masaż zwilżonymi dłońmi, co uaktywnia właściwości peelingujące pasty. Na koniec bezproblemowo zmywam wodą. Po użyciu skóra jest niesamowicie oczyszczona, miękka oraz matowa. Pory ulegają zwężeniu, a cera jest odświeżona. Pasta nie wysusza, ani nie podrażnia, ale dla cery normalnej będzie zapewne zbyt mocna... Działanie jest według mnie długofalowe. Im więcej aplikacji, tym efekt lepszy. Pasta ogranicza wydzielanie sebum, co jest dla mnie zbawienne. Minusem jest mała wydajność.



 Ziaja, Oczyszczanie - Liście Manuka, Krem mikrozłuszczający z kwasem migdałowym na noc

Krem ten stosuję najkrócej, bo dopiero około siódmy tydzień. Nie wiem, czy to czas wystarczający do pełnej oceny, jednakże mam już wyrobione zdanie na temat tego produktu. Kosmetyk ma lekko żelową konsystencję, jednak na twarzy wchłania się dość długo. Trochę mnie drażni ten fakt, no chyba, że ja nakładam zbyt dużą ilość... Aplikacja jest bezproblemowa, nic się nie roluje. Stosuję wyłącznie na noc. Działanie jest bardzo delikatne i raczej potrzeba czasu, żeby zobaczyć efekty. Krem nie zapycha, ani nie podrażnia. Ujednolica koloryt, zmniejsza widoczność porów i lekko nawilża skórę. Dla mnie jest to jednak działanie zbyt mało inwazyjne. W moim przypadku nie redukuje drobnych zmian trądzikowych. Raczej nie kupię ponownie...


Cała linia Oczyszczanie - Liście Manuka zasługuje na uwagę. Podoba mi się design opakowań, który przyciąga uwagę i jest nowoczesny. Plusem jest też łatwa dostępność - stoiska marki Ziaja, które są już chyba w każdym centrum handlowym, drogerie Rossmann, Hebe, apteki i lokalne drogerie. Niebywałą zaletą jest również niska cena tych kosmetyków (od ok. 7 do 10 zł maksymalnie). Dostępne są też  promocyjne dwupaki, dzięki którym można nabyć te produkty jeszcze taniej. Podsumowując, myślę, że warto zaryzykować i spróbować. Ciekawe, polskie i tanie kosmetyki. W razie rozczarowania zbyt dużo nie tracicie, a być może Wasza skóra pokocha Liście Manuka. ;) Polecam! Znacie, lubicie, czy jesteście jednak na nie?


P.S. Zapomniałam wspomnieć o zapachu! Według mnie jest świetny. 
Kojarzy mi się z takim miksem zielonej herbaty, cytryny i ziół. Bardzo odświeżający, pobudzający i ciekawy.



wtorek, 16 września 2014

Przydatne gadżety

Witajcie! Dzisiaj krótko o kliku gadżetach, dzięki którym dbanie o urodę staje się łatwiejsze. Bardzo lubię wszelkie maseczki, które powstają z proszku, jednak zazwyczaj ich przygotowanie bywa kłopotliwe. Można temu zaradzić! Zestaw do maseczek z pędzelkiem okazał się idealnym pomocnikiem! Wygląda raczej mało profesjonalnie, ale spisuje się wyśmienicie. Znacie to? :-)


Mój zestaw składa się z plastikowej miseczki, która jest dość spora i dobrze wyprofilowana oraz szpatułki, która pomaga w wymieszaniu maseczek. Odpowiednią ilość produktu można odmierzyć za pomocą trzech miarek o pojemności 2,5; 5 i 15 ml, które są połączone łańcuszkiem. Wygodne to, ponieważ dzięki temu nie ma szans na zgubienie jednej z nich. Rozrobioną maseczkę można nałożyć za pomocą pędzelka z syntetycznym włosiem. Jest płaski, ale dobrze wyprofilowany. Naprawdę nieźle się sprawdza. Wszystkie elementy bardzo łatwo umyć. Generalnie jestem niesamowicie zadowolona z tego zestawu.


Jestem posiadaczką cienkich i przetłuszczający się włosów, tym samym myję je codziennie rano. Aby sobie to ułatwić, postanowiłam zaopatrzyć się w specjalny ręcznik do włosów, który można założy jak turban. Wykonany jest z mikrofibry, dzięki czemu dobrze wchłania wilgoć. Delikatny materiał nie niszczy włosów. Dzięki zapięciu na pętelkę trzyma się bardzo dobrze i nie spada. Turban sprawdza się też świetnie przy dłuższym noszeniu maseczek. Świetna sprawa i bardzo polecam ten gadżet.


Ta rączka wygląda trochę śmiesznie i dziwnie. Teoretycznie służy do masażu skóry głowy przy myciu włosów. Nie zauważyłam jednak, żeby pomagała w tej czynności. Owszem, szampon bardziej się pieni, ale dodatkowo plącze włosy. Do masażu skóry głowy po olejowaniu również średnio się nadaje. Za to fajnie się się sprawdza przy praniu pędzli. Można powiedzieć, że to taki niskobudżetowy odpowiednik Brush Cleaning Glove marki Sigma, chociaż oczywiście nie mam porównania do oryginału.


Często i gęsto nakładam maski na włosy, dlatego potrzebne są mi czepki foliowe. Teoretycznie można do tego wykorzystać zwykłą foliówkę, ale dużo wygodniejszy jest taki czepek. Dzięki gumce trzyma się zdecydowanie lepiej i zapobiega wydostaniu się włosów. Czepki są jednorazowe, ale ja używam ich kilka razy pod rząd, do momentu rozciągnięcia gumki. Polecam! :-)


Wszystkie gadżety są chińskiej produkcji i zostały zakupione na eBay. Ceny wahały się od 1 do 3 dolarów maksymalnie. Jakość jest adekwatna do ceny. Mimo wszystko serdecznie polecam! Wszystkie te produkty są również dostępne na Allegro.


poniedziałek, 15 września 2014

Uzupełnienie zapasów kosmetycznych

Dawno nie było żadnego wpisu z zakupami, a robię je prawie non stop. Muszę jednak przyznać, że obecnie moje zakupy są zdecydowanie skromniejsze, ograniczone ilościowo i bardziej przemyślane. Nadal mam sporo zapasów, które systematycznie zużywam. Przy okazji wizyty u mojego fryzjera w Poznaniu, zaszłam do Kupca Poznańskiego, gdzie znajduje się stoisko marki Ziaja. Moją uwagę przykuła stosunkowa nowość, czyli mydła w płynie. Zdecydowałam się na dwa o konsystencji kremowej, a dostępne są jeszcze dwie inne wersje w żelu. Zapach Moringa Z Kokosem jest jeszcze bardzo letnim zapachem. Na stronie internetowej producent sugeruje, że produkt ''nadaje skórze wyjątkowy kokosowy zapach''. Nie zgodzę się z tym. Dla mojego nosa kokos jest praktycznie niewyczuwalny. Zdecydowanie dominuje moje ulubiona woń drzewa tropikalnego moringa! Mydło przyjemnie się pieni, dobrze myje i zapach zostaje na dłoniach. Wersja Herbata Z Cynamonem trafiła do zapasów i otworzę je dopiero zimą. Jednak sprawdziłam zapach i czuć cynamon, ale dość subtelnie. Warto spróbować i poznać to mydło (7 zł/270 ml). Dodatkowo design opakowania jest według mnie całkiem miły dla oka. :)


Robiłam zamówienie leków z Apteki Słonik i przy okazji do koszyka wrzuciłam dwa rosyjskie kosmetyki. Moja ukochana drożdżowa maska do włosów Receptury Babuszki Agafii (13,79 zł/300 ml), którą nadal serdecznie polecam [recenzja]. Nowością dla mnie jest oczyszczająca maseczka dziegciowa do twarzy Receptury Babuszki Agafii, którą właśnie zaczynam testować (6,77 zł/100 ml). Do zamówienia dostałam dużo próbek, ale jest to zasługa koleżanki blogerki! Zasady promocji opisane są na blogu Czarna Ines i tę właśnie nazwę należy podać w uwagach do zamówienia, aby otrzymać próbkę Lierac.


Miała być jedna próbka, a przyszedł zestaw! ;) Dziękuję!


Pod koniec sierpnia odwiedziłam drogerię Rossmann i skorzystałam z promocji. Płyny do kąpieli Luksja (6,99 zł) bardzo polecam. Dają dużą pianę i są wydajne. Zapach Creamy jest bardzo delikatny, mleczny i kojarzy mi się z czystością. Natomiast Sweet Macaroons to woń słodkich ciasteczek. Zimą na pewno wrócę do wersji czekoladowo-pomarańczowej...


Produkty Nivea spisują się całkiem nieźle na moich włosach. Ulubiony lakier to ten w wersji Long Repair (8,99 zł). Utrwala, ale nie usztywnia włosów. Łatwo daje się wyczesać. Odżywki Nivea kupuję dość regularnie zmieniając tylko rodzaj (6,99 zł).


Wzięłam także szampony Alterra (5,99 zł) i ulubioną maskę z granatem i aloesem [recenzja] (5.99 zł).


Przy kolejnej wizycie znów wzięłam szampony Alterra (5,99 zł) i antyperspirant Dove, który bardzo lubię (7,49 zł).
Zauważcie, że design opakowań marki Alterra uległ lekkie modyfikacji. 


Aktualnie w markecie Kaufland antyperspiranty marki Garnier dostępne są w cenie 5,99 zł, a więc tanio. Ja je bardzo lubię i kupuję regularnie. Na zdjęciu moje dwie ulubione wersje. Polecam także pastę do zębów Herbal bez fluoru od Rebi-Dental. Jest niesamowicie tania (2,29 zł), a w smaku przyjemnie ziołowa. To naturalna pasta oparta na indyjskiej recepturze. Wow! 


Przy okazji wspólnego zamówienia w pracy, kupiłam dwa dermokosmetyki z Apteki Gemini. Mój ulubiony filtr do twarzy z Vichy (43,99 zł). Jeśli macie skórę tłustą lub mieszaną, to polecam spróbować [recenzja]! Przy stosowaniu kwasów muszę mieć zawsze pod ręką jakąś ''deskę ratunkową''! Stawiam na sprawdzony Cicaplast od La Roche-Posay (16,49 zł), który jest jak opatrunek dla skóry. Naprawdę łagodzi wszelkie podrażnienia i daje przyjemne ukojenie. Polecam serdecznie! :-)


Miłego poniedziałku! :-)


poniedziałek, 1 września 2014

Powakacyjnie...

Moje wakacje definitywnie się już zakończyły. Dzisiaj wraz z powrotem uczniów do szkoły, ja wróciłam do pracy. Odpoczęłam i z nową energią mogę zacząć wrzesień. Polska pogoda jest iście deszczowa, ale nawet mnie cieszy ta nadchodząca jesień... Słoneczny Brzeg był bardzo dobrym wyborem. Pogoda pod koniec sierpnia dopisała i większość dni z naszego pobytu była słoneczna, a nawet upalna. Dużo czasu spędziliśmy na plażowaniu, więc konieczny był odpowiedni arsenał kosmetyczny. 


Staram się nie opalać twarzy, zatem obowiązkowo stosuję wysoką ochronę przeciwsłoneczną. Długo szukałam idealnego kosmetyku, który sprawdziłby się przy mojej tłustej cerze. Od ponad roku czasu jestem wierna matującej emulsji z Vichy SPF 50, którą nadal serdecznie polecam [recenzja]. Aktualnie design opakowania został zmieniony i teraz wygląda tak ---> KLIK.


Do ochrony ciała wybrałam niską ochronę przeciwsłoneczną i postawiłam na kosmetyki marki Pollena-Eva. Balsam do opalania SPF 10 był naprawdę niesamowicie skuteczny. Pozwolił mi uniknąć poparzeń, czy też jakichkolwiek zaczerwienień. Ma lekką konsystencję, łatwo się rozprowadza i szybko wchłania. Nie bieli, nie tłuści, nie zostawia plam. Tuba jest bardzo wygodna w użytkowaniu. Oprócz tego zaopatrzyłam się w Kokosowy olejek do opalania SPF 6. Tutaj ochrona jest już znikoma, ale mimo wszystko nadal obecna. Olejek delikatnie pachnie koksami, dość szybko się wchłania i nie zostawia mocno tłustej warstwy. Przyjemnie wygładza, zmiękcza i nawilża skórę. Poprawia koloryt skóry i jest bardzo wydajny. Przyspieszacz opalania trudno mi ocenić, bo użyłam go tylko trzy razy. Ma gęstą i kremową konsystencję, ale szybko się wchłania. Minusem jest słaba dostępność tych kosmetyków. Ja zamówiłam cały zestaw na Allegro. Ceny wahają się od 5 zł do 10 zł maksymalnie.


Po kąpielach słonecznych stosowałam duet z Ziai. Żel łagodzący po opalaniu był niczym kompres dla rozgrzanej skóry. Właściwości chłodzące były raczej znikome, jednak żel przynosił wyraźne uczucie ulgi. Na pewno trzymanie tego kosmetyku w lodówce dałoby lepszy efekt.  Konsystencja to typowy żel, który szybko się wchłania. Skóra jest gładka, nawilżona i złagodzona. Minusem jest mała wydajność. Nawilżające mleczko utrwalające opaleniznę ma lekką konsystencję i szybko się wchłania. Przyjemnie koi skórę oraz daje efekt nawilżenia. Na pewno pomaga dłużej utrzymać efekt morskiej opalenizny. Niewątpliwym plusem tych kosmetyków jest łatwa dostępność i niska cena. Ja kupiłam je w PoloMarket za około 7 zł każdy.


Mam nadzieje, że moje letnia opalenizna zostanie ze mną przez długi czas. ;-)


Sława mnie wyprzedza! ;-) Mój blog został polecony w gazecie Bravo. Duma mnie rozpiera. ;-)
A tak poważnie to, kiedy byłam nastolatką regularnie czytałam Bravo i Bravo Girl! Miło wspominam te czasy.
Czy ktoś się jeszcze do tego przyzna?


Odkrycia tego dokonała Ania Kęska, która prowadzi blog #Ania maluje.