Obserwatorzy

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Bielenda, Argan Bronzer, Arganowy koncentrat brązujący


Lato, lato wszędzie! :) Staram się jak najmniej korzystać z promieni słonecznych ze względu na przebarwienia skóry. Chętnie sięgam po słońce z tubki. Do opalania ciała serdecznie polecam kosmetyki marki Lirene [recenzja]. W tym temacie są niezawodne i sięgam po nie co roku w okresie letnim. Z kosmetykami opalającym do twarzy to zazwyczaj jest u mnie loteria. Ostatnio w drogerii Rossmann zainteresowała mnie stosunkowa nowość marki Bielenda (około 25 zł/15 ml).


Preparat jest w formie koncentratu. Producent kieruje go głównie dla posiadaczek szarej, zmęczonej i pozbawionej blasku skóry. Zapewnia, że kosmetyk szybko się wchłania dając satynowe wykończenie. Subtelnie poprawia koloryt cery, a efekt można stopniować w zależności od częstotliwości stosowania. Gwarantuje naturalny efekt skóry muśniętej słońcem.


Koncentrat brązujący znajduje się w szklanej butelce z pipetką. Taka forma aplikacji jest wygodna i przyjemna. Kosmetyk ma konsystencję dość rzadkiego olejku. Sugeruje się aplikować 2-3 krople produktu, jednak według mnie potrzeba znacznie więcej, jeśli chcemy dokładnie pokryć twarz i szyję. Używam go solo, ale można też mieszać z kremem. Przy mojej tłustej cerze efekt nawilżający jest całkowicie wystarczający. Z moim obserwacji wynika, że preparat nie wchłania się do końca i pozostawia tłustą warstwę na skórze. Dowodem na to jest też fakt, że przy kolejnym myciu twarzy piana zabarwia się na pomarańczowo, a na białym ręczniku również zostają delikatne plamy koloru. Mimo tego efekt brązujący na twarzy jest widoczny!


Opalenizna jest naturalna i subtelna. Efekt faktycznie można stopniować poprzez częstsze nakładanie. Nie odnotowałam żadnych plam, czy też zacieków. Skóra wygląda na lekko muśniętą słońcem w złotym kolorze. Naprawdę świetny efekt.


Produkt nie jest niestety bez wad. Pipeta jest stosunkowo krótko i na pewno będzie problem z aplikacją przy końcówce serum. Wadą jest też krótka data ważności, bo tylko 4 miesiące. Kosmetyk jest bardzo wydajny i raczej nie ma potrzeby codziennej aplikacji, więc ciężko będzie go całkowicie zużyć. W składzie znajdziemy składnik DHA, który jest typowy dla samoopalaczy. Znany wszystkim smrodek spalonego kurczaka nam nie grozi, ale da się wyczuć tę charakterystyczną woń.


W ogólnym rozrachunku koncentrat brązujący Bielendy sprawdza się u mnie bardzo dobrze. Przyjemne użytkowanie i fajny efekt końcowy. Cena adekwatna do jakości. Warto spróbować! Tak mi się spodobało, że poszłam za ciosem i kupiłam jeszcze piankę brązującą do ciała. Zobaczymy jak się spisze! Ostatnio marka Bielenda pozytywnie zaskakuje. Oby tak dalej! :)


sobota, 1 sierpnia 2015

Moja toaletka


Witajcie! Postanowiłam się trochę pochwalić nowym wystrojem pokoju. Wreszcie mam swoje małe centrum dowodzenia z toaletką. Zawsze marzyłam o takim kąciku tylko dla siebie. Ten pokój od zawsze był mój, ale wcześniej głównie pełnił rolę sypialni i miejsca do nauki. Teraz to strefa relaksu i spędzania wolnego czasu. Moje małe babskie królestwo! :) Jeszcze nie jest idealnie. Kilku rzeczy jeszcze brakuje, coś chcę wymienić, coś dokupić. Będzie okazja, żeby za jakiś czas zrobić aktualizację tego wpisu. Wiecie jak to jest. Głowa pełna pomysłów, a w portfelu pustka! ;)


Początkowo chciałam kupić słynną już toaletkę HEMNES (KLIK). Jest bardzo ładna i stylowa. Nadal mi się podoba! Jednak uznałam, że nie do końca będzie pasować do naszego mieszkania. Staramy się, żeby wszystkie meble były proste w formie i w miarę nowoczesne. Dzięki temu możemy dość łatwo je przestawiać i dowolnie łączyć. Po wizycie w Ikea utwierdziłam się w przekonaniu, że lepszym wyborem będzie minimalistyczna toaletka MALM (KLIK).


Wchodząc do pokoju po lewej stronie stoi rattanowy fotel z Jysk (KLIK). Podobał mi się od dawna, ale odstraszała mnie cena. A ta jest bardzo zmienna i zależna od promocji. Cena standardowa również się waha i jednego dnia fotel potrafi być w cenie 319 zł, żeby jutro kosztować już 349 złotych! Nie wiem od czego to jest zależne, ale polecam obserwować stronę przez kilka dni i wyczekać odpowiedni moment. Ja za ten fotel zapłaciłam tylko 130 złotych! Niesamowite, prawda? :) Początkowo fotel był taki, jak na stronie, czyli rama była rattanowa, jednak nie odpowiadał mi taki kolor. Mąż pomalował go na biało farbą w sprayu. Wyszło bardzo dobrze. Nic się nie łuszczy, ani nie odpada, także jest ok. Sam fotel jest fajny i wygodny. Poducha jest miękka i siedzisko można regulować w zależności od tego, czy chce się siedzieć bardziej prosto, czy w pozycji leżącej. Jestem niesamowicie zadowolona z tego zakupu i bardzo Wam polecam ten fotel.


Obok fotela wisi półka ścienna LACK (KLIK). Jest dosyć masywna i przez to wydaje mi się solidna.
Wahałam się, czy ją kupować, ale to była dobra decyzja. Gdyby jej nie było, to by mi brakowało miejsca.


Toaletka MALM jest świetna i funkcjonalna, chociaż jak dla mnie blat mógłby być delikatnie szerszy. Szuflada jest bardzo pojemna i wszystkie moje kosmetyki do makijażu zmieściły się tam bez problemu. W zestawie jest szklany panel, który idealnie chroni blat przed pobrudzeniami, czy zarysowaniami. Krzesło planuję wymienić na inne, ale to za jakiś czas. Ten model to najtańszy z możliwych ADDE (KLIK). Muszę przyznać, że nawet jest wygodne i wytrzymałe, bo zdarza mi się na nim stać.


Komoda ALEX (KLIK) jest idealna do przechowywania wszystkich kobiecych skarbów. Bardzo pojemna!
Jak tylko lepiej zorganizuję wnętrze szuflad to pokażę co tam trzymam ciekawego! ;)


 Lampkę kupiłam już jakiś czas temu w Pepco. Musiałam na nią zapolować, ale udało się! ;)


Lustro, które lustrem nie było! ;) No tak, niestety takiego lustra kupić w Ikea nie można. Trzeba kombinować. Biała rama jest po prostu ramką na zdjęcie UNG DRILL (KLIK). Lustro o takim kształcie występuje tylko w kolorze czarnym UNG DRILL (KLIK). Mąż kupił mi obie te rzeczy i po prostu lustro zostało włożone do białej ramy.


To małe lusterko dwustronne kupiłam kiedyś w Biedronce. Jest solidne i świetnie się sprawdza przy wykonywaniu makijażu.


 Często dostaję zapytania odnoście tej mini komódki na biżuterię. Kupiłam ją dwa lata temu na Allegro.
Kosztowała mało, bo jest trochę gorszej jakości, ale sprawdza się dobrze. Drzewko bonsai kupiłam w Biedronce.


 Moje okno na świat! ;) Polecam rolety typu dzień/noc. Świetny bajer. 
Kupiłam je w Bricomarche, ale zdecydowanie lepszej jakości są w Obi (mam w innych pokojach, stąd możliwość porównania).


Jak Wam się podoba mój kącik? Czy też macie takie miejsce dla siebie?
Jeśli robiłyście wpis na temat swojej toaletki - zostawcie link w komentarzu! Chętnie popatrzę! :)


P.S. Druga część pokoju to po prostu garderoba!